Prosto z Ziemi: naturalne balsamy do ust - moje top 4
Jeśli chodzi o
produkty do pielęgnacji czy koloryzacji ust jestem nieco rozdarta. Usta to
jednak miejsce, które wypadałoby traktować jedynie naturalnymi kosmetykami,
jako że produkt zostaje na bieżąco przez nas 'zjadany'. Okazuje się jednak, że
nie jest to takie proste.
Mam dla Was
recenzję 4 naturalnych kosmetyków do ust. Są to najlepsze naturalne
balsamy/błyszczyki jakie udało mi się przetestować, aczkolwiek i tak nie są one
idealne. W każdym razie jeśli mamy do wyboru naturalny kosmetyk o podobnej
jakości to tego chemicznego, na pewno warto się skusić.
EOS
Mała kulka,
która podbiła Świat. Czy słusznie?
Smaków jest
cała masa i są one bardzo oryginalne. Ja wypróbowałam czerwoną kulkę o zapachu
'summer fruit'. Byłam ogromnie ciekawa czy szał związany z tym kosmetykiem to
tylko dobra reklama i dizajnerski wygląd czy kryje się za tym coś więcej.
Skład
100% naturalny.
Nie zawiera glutenu, parabenów, ftalanów oraz wazeliny. Jest bogaty w
przeciwutleniacze, witaminę E, masło shea oraz olej jojoba. Nie wklejam
Wam składu w całości, bo ten bez problem można znaleźć w internecie.
Smak i zapach
Zapach
delikatny, owocowy, zdarzało mi się wąchać bardziej wyraźne zapachy, ale ten
jest przyjemny, soczysty, słodki.
Jeśli chodzi o
smak to balsam, jak większość tego typu kosmetyków, jest za pewne słodzony i
smakuje słodko. Jeśli natomiast przydarzy nam się oblizać nie jest to przykre
wydarzenie. Konsystencja balsamu nie jest w żaden sposób nieprzyjemna.
Kształt
Może być uznany za niewygodny, ale mnie osobiście
nie przeszkadza. Wrzucam go do torebki i nie ma dla mnie znaczenia, że
jest nieco większy niż typowa pomadka. Można to wręcz uznać, że jest super wygodny. Jajowaty kształt balsamu już przy samym nakładaniu świetnie się sprawdza - można
posmarować górną i dolą wargę jednocześnie.
Wygląd na ustach
Balsamu na ustach nie widać, ani się
nie świecą ani nie matowieją, nie nabierają koloru czy oleistego filmu.
Balsamu równie dobrze mogliby używać mężczyźni.
Stosowanie
Balsamu można
używać tyle razy dziennie ile nam się podoba. Widziałam też, że dziewczyny
używają go nie tylko do ust, ale także do brwi, łokci i kolan, czy skórek wokół
paznokci. Nie próbowałam bo przy posiadaniu jednego 'jajka' wydaje mi się to
nieestetyczne. Przy stosowaniu do ust jest na pewno najwygodniejszym balsamem jaki miałam.
Wydajność
Trzeba
przyznać, że przy takiej ilości użyć dziennie, jaka ma miejsce w moim przypadku
produkt jest bardzo wydajny.
Działanie
No i tu mam
największy problem. Działania właściwie brak. Owszem, produkt zmiękcza usta, są
dużo przyjemniejsze i bardziej jedwabiste w dotyku, natomiast aplikację trzeba
ciągle ponawiać żeby efekt się utrzymał. Ja zaczęłam używać EOS (i z tego
też powodu go nabyłam) w momencie, kiedy moje usta były w naprawdę złym stanie -
były popękane, wiecznie spierzchnięte, z zadartymi skórkami (brrrr) i muszę
przyznać, że EOS sobie z nimi nie poradził. Mam wręcz wrażenie, że jeszcze
bardziej je wysuszał.. Natomiast kiedy już przy pomocy innych kosmetyków (o tym
w kolejnym poście) doprowadziłam moje usta do porządku, EOS okazał się fajnym,
delikatnym balsamem na co dzień. Myślę, że najbardziej docenią go zwolenniczki
kolorowych ust, ponieważ sprawdza się idealnie jako baza pod szminkę - nie
błyszczy się, nie jest tłusty, nie ma koloru, nie klei się i zmiękcza
usta. Dla mnie sprawdza się świetnie w użytku codziennym pod warunkiem, że moje
usta są w dobrym stanie.
Cena
19,99zł / 25zł
w Douglas
Balance me - LIP QUENCH
BALM
Zupełnie nie
znałam wcześniej ani tej firmy ani balsamu. Trafiłam na niego przez przypadek i
choć nie jest moim ulubieńcem, to uważam, że jest wart uwagi.
Skład
100% naturalny.
Jest bogaty między innymi w organiczne masełko Shea, ziarno kakaowca i
masełko z mango. Zapach zawdzięcza mięcie.
Smak i zapach
Zapach jest
lekko miętowy, trochę cytrusowy, ale mocno nieokreślony, mimo, że przyjemny.
Jeśli chodzi o smak to jest znacznie mniej sympatycznie niż w przypadku EOS.
Produkt nie jest słodki i pomimo tego, że nie jest szczypiący czy dziwny w
konsystencji to ja unikałabym oblizywania ust.
Kształt
Zwykła tubka z
typowym plastikowym podajnikiem. Ilość produktu, którą wyciśniemy jest w pełni kontrolowalna, bo jest on gęsty (nie jest to oczywiste w przypadku wielu
kosmetyków).
Wygląd na ustach
Nie jest ani
oleisty ani tłusty. Nie do końca jestem w stanie stwierdzić co nadaje mu
gęstość. Chyba najlepiej określi go słowo 'woskowy'. Takiemu
określeniu odpowiada również specyficzny, nielustrzany połysk. Usta wyglądają na
lekko nawoskowane. Mięta sprawia, że czuć delikatne mrowienie.
Stosowanie
Balsamu można używać
jak często się chce, natomiast taka potrzeba występuje na pewno rzadziej niż w
przypadku EOS.
Wydajność
Nie zużyłam
jeszcze całego opakowania, ale wydaje mi się, że wydajność jest całkowicie
przewidywalna. Produkt jest płynny, więc znika w takiej ilości, w jakiej go
użyjemy, nic ponad to.
Działanie
Produkt miło
zmiękcza usta i nawilża. Działanie nie jest powalające, ale usta stają się
bardziej zadbane, delikatniejsze, choć raczej tylko w odczuciu, bo w
wyglądzie nie ma żadnej różnicy. Usta nie kleją się i nie są w żaden sposób
podkreślone, jednak moim zdaniem balsam nie nadaje się na podkład pod kolor.
Cena
19,99zł.
BURT'S BEES
Jest naprawdę
super, choć jest to błyszczyk, a nie balsam. W tej kategorii mój zdecydowany
faworyt zarówno wśród naturalnych kosmetyków jak i tych chemicznych. Od bardzo
dawna miałam ochotę spróbować Burt's bees i trafiłam na niego przez przypadek.
Okazuje się, że pozytywne przeczucia mnie nie myliły. Błyszczyk występuje w 8
wersjach kolorystycznych - ja wybrałam kolor Wink (030).
Skład
100% naturalny.
W składzie znajdziemy między innymi wosk z pestki moreli i olejek ze
słonecznika.
Smak i zapach
Zapach owocowy,
słodki. Gorzej ze smakiem. Niby neutralny, ale dosyć nieprzyjemny jak już
wyląduje na języku, choć smakuje owocowo to jednak dość cierpko.
Kształt
Dokładnie to,
co w przypadku balance me. Zwykła tubka z typowym plastikowym podajnikiem.
Ilość produktu, którą wyciśniemy jest w pełni kontrolowalna, produkt jest jeszcze
gęstszy niż ten balance me.
Wygląd na ustach
Błyszczyk jest
bardzo mocno woskowy. Połysk jest znacznie bardziej szklisty i lustrzany niż w
przypadku balance me. Zdecydowanie nie nadaje się jako baza pod inną szminkę. Nie spływa, ale trzyma się dokładnie tak, gdzie go nałożymy
Stosowanie
Częsta
aplikacja nie jest tutaj potrzebna. Produkt długo utrzymuje się na ustach i jeśli
nic nie jemy to połysk nie znika.
Wydajność
Błyszczyk
wydaje się być bardzo wydajny bo używamy go naprawdę mało i stosunkowo rzadko,
choć używam go od niedawna, więc mogę nie być w tym temacie ekspertem.
Działanie
Na dłuższą metę
błyszczyk nie wpływa na stan ust, ale chyba nie takie jest też jego
przeznaczenie. Dopóki jest na ustach, są one w świetnej formie, a utrzymuje się
na nich długo.
Cena
14,99zł /
45,69zł w sklepie internetowym
OLIOlOGY
Kolejny
naturalny, delikatny, nietłusty balsam do ust, który nie robi rewolucji
kosmetykowej, bo oczywistym jest, że naturalny kosmetyk w przystępnej cenie nie
sprawi, że ubędzie nam kilogramów, nos się zmniejszy, a makijaż okaże się
zbędny. Jest jednak wart żeby o nim powiedzieć.
Skład
100% naturalny. W składzie pojawiają się między innymi olejki warzywne (słyszeliście o takich?), olejek sojowy, olej kokosowy i masełko shea.
Smak i zapach
Pod tym
względem jest to mój niekwestionowany faworyt. Zapach jest tropikalny, lekko
kokosowy, lekko ananasowy, trochę mleczny. Pachnie jak jakiś tropikalny koktajl
z mlekiem podany w kokosie :) Smakuje
słodko.
Kształt
Kształt najzwyklejszej
wykręcanej pomadki. Tutaj natomiast można się zatrzymać nad jej jakością.
Niestety często zdarzało się tak, że wysunięty w nadmiarze balsam nie chciał
się cofać z powrotem do opakowania, co w sytuacjach pośpiechu może być naprawdę
denerwujące. Dodatkowo nadruk na naklejce opakowania starł się bardzo szybko,
co wygląda nieestetycznie.
Wygląd na ustach
Jeśli chodzi o
balsamy to właśnie takiego efektu oczekuję. Lekki, nienarzucający się połysk,
usta wyglądają na nawilżone, zdrowe, ale niepomalowane.
Stosowanie
Na pewno można
stosować rzadziej niż EOS, ale jest to balsam, który trochę się wchłania,
trochę ściera, ale jestem zadowolona z jego trwałości.
Wydajność
Chyba nie jest
to mistrz oszczędności. Mam wrażenie, że zużywa się stosunkowo szybko.
Działanie
Tak jak przy reszcie
balsamów, raczej nie widzę działania długofalowego. Jeśli ciągle się nim
smarujemy to usta będą pod jego bezpośrednim działaniem.
Cena
39,99zł za
zestaw 3 balsamów
Tak jak
wspominałam we wstępie – nie spodziewajmy się cudów. Natomiast z czystym
sumieniem mogę polecić Wam te 4 balsamy jako coś naprawdę wartego wypróbowania.
Ja z różnych względów sądzę, że pozostanę wierna EOS i Burt’s Bee. Ta druga
firma oferuje dużo większy asortyment niż balsamy i mam ochotę wypróbować
również szminki kolorowe, jeśli mi się uda na pewno dam znać jak się
sprawdziły. Natomiast, na czasy, kiedy kondycja moich ust diametralnie spada
mam kompletnie inne sposoby i produkty, które z pewnością zasługują na swój
osobny post.
Jeśli Wy znacie
jakieś inne warte uwagi naturalne balsamy do ust dajcie znać, chętnie wypróbuję
coś jeszcze i może wprowadzę zmiany w mojej ‘czołówce’.
8 komentarze
Próbowałaś masło pomarańczowe do ust od zaja? To dla mnie i mojej siostry absolutny hit!
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji, ale na pewno spróbuję skoro jest godne polecenia, dzięki! :)
OdpowiedzUsuńMam Eos, ale w innej wersji (oczywiście niebieskiej :P) i ciekawa jestem czy będę miała podobne uczucia. Mam wrażenie, że jednak lepiej się spisze :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję :) zaczynam myśleć, że może po prostu któryś ze składników mnie uczulił..
UsuńJa mam niezastąpioną Multi Regenerujące Serum do ust – Bioteq w zimie jest niezastąpione
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie spróbować! Dzięki :)
UsuńA testowałaś Tisane? Polecam <3
OdpowiedzUsuńZnam Tisane, też jest super, aczkolwiek ja nie przepadam za balsamami, które trzeba nakładać palcem, zawsze mam opory jak mam to zrobić w ciągu dnia i nie umyć przedtem rąk - ale to moje przekonania, a obiektywnie balsam jest bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuń